Czy kiedykolwiek zastanawialiście się, jak wygląda droga
książki z paczki do Waszej ręki? Nie? To nic — i tak Wam opowiem.
Na początku jest szelest taśmy pakowej. Paczka trafia
do biblioteki, a ja, niczym archeolog, wyciągam z niej kolejne tytuły. W
powietrzu czuć zapach nowego papieru, który rozpozna każdy książkoholik. A
potem zaczyna się cała „niewidzialna praca”:
- każda książka dostaje swój numer,
- każda trafia do systemu,
- każda dostaje pieczątkę, kod, kategorię, podpis,
- każda jest oprawiana (i tak, folia zawsze przyklei się tam,
gdzie nie powinna),
- każda musi być ustawiona we właściwym miejscu — alfabet,
dział, poziom, wszystko zgodnie z zasadami.
Tylko że to dopiero połowa historii.
Druga część to pytania:
- „Co by Was zainteresowało?”
- „Co aktualnie jest modne?”
- „Jakie książki potrzebne są nauczycielom?”
- „Które tytuły przyciągną tych, którzy nie czytają NIC?”
Planowanie zakupów to jak układanie puzzli — tylko puzzli
jest tysiąc, a obraz ciągle się zmienia.
A kiedy książki już stoją na półkach i czekają na
wypożyczenie, ja siedzę i obserwuję, jak ktoś podchodzi, przegląda, wzdycha,
odkłada… i nagle wraca po trzech minutach, bo jednak się zdecydował. I wtedy
właśnie wiem, że warto. Liczy się każda folia, każda pieczątka i każdy kod
kreskowy.

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz