Adam Mickiewicz – „Dziady” cz. II
W noc Dziadów, wieczorem, przed kaplicą cmentarną gromadzi
się lud. Guślarz nakazuje zamknąć drzwi do kaplicy, stanąć dookoła trumny,
zgasić wszystkie światła i zasłonić okna, tak, aby do wewnątrz nie wpadał
nawet blask księżyca. Następnie zwołuje dusze potępionych, gdyż tej nocy czeka
na nie posiłek i modlitwa.
Paląc garść kądzieli[1],
Guślarz wywołuje najpierw duchy lekkie. Pojawia się dwójka małych dzieci w postaciach
aniołków, Józio i jego siostrzyczka Rózia. Kierują się w stronę
jednej z wieśniaczek, mówiąc, że jest to ich mama. Przebywają w raju,
gdzie jest im lepiej niż u matki, ale mają zamkniętą drogę do nieba, gdyż
kto za życia nie zaznał goryczy, po śmierci nie może zaznać słodyczy nieba.
Józio prosi o dwa ziarenka gorczycy. Dzieci otrzymują je i znikają.
Guślarz każe pozamykać drzwi na kłódki oraz podpalić
łuczywem[2]
kocioł z wódką. Wzywa duchy najcięższe. W oknie pojawia się
straszliwy upiór – zmarły przed trzema laty pan wioski. Cierpi straszliwe
męczarnie z powodu wiecznego głodu, pragnienia i szarpiących go
drapieżnych ptaków. Uwolnić go od udręk może tylko ten, kto zdoła go nakarmić
i napoić. Ptaki, które są duchami zamorzonych głodem włościan, uprzedzają,
że wydziobią mu pokarm nawet z trzewi. Nie znają litości, tak jak on nie
miał jej dla nich. Kruk przypomina mu, jak został wychłostany za zerwanie kilku
jabłek z pańskiego ogrodu, gdy od trzech dni nie miał nic w ustach, a sowa
opowiada, jak w Wigilię Bożego Narodzenia[3]
żebrała u bram dworu z niemowlęciem na ręku, została pobita,
wyrzucona i zamarzła na drodze. Widmo mówi, że nie ma dla niego nadziei,
gdyż kto za życia nie był ani razu człowiekiem, temu żaden człowiek nie może pomóc.
Guślarz każe mu iść precz i Widmo znika.
Następnie zostają wezwane duchy pośrednie. Pojawia
się pasterka Zosia, która za życia nie potrafiła kochać. Umarła w wieku 19 lat,
a teraz doskwiera jej samotność. Guślarz zapowiada, że zanim wejdzie do
nieba, będzie błąkać się samotnie jeszcze przez dwa lata.
Po północy Guślarz otwiera drzwi kaplicy, zapala
światła i kończy obrzęd. Tymczasem niespodzianie obok jednej z wieśniaczek
pojawia się jeszcze jedno widmo. Patrzy na kobietę strasznym wzrokiem,
wskazując na serce i nie odpowiada na pytania Guślarza. Nie daje się też w żaden
sposób przepędzić. Kobieta w żałobie także milczy. Guślarz każe
wyprowadzić paserkę poza kaplicę, a widmo rusza za nią.
[1] Pęk
włókien do przędzenia.
[2] Kij
obwiązany na końcu włosami lnu nasączonymi substancją smolną, pochodnia.
[3]
Mickiewicz używa słowa „kucyja” czyli kutia – potrawa spożywana w Wigilię
Bożego Narodzenia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz