poniedziałek, 10 lutego 2020

99. Ignacy Krasicki - Monachomachia


Ignacy Krasicki – „Monachomachia”



PIEŚŃ PIERWSZA

Inwokacja wprowadza w tematykę utworu – autor będzie opiewał okrutną wojnę mnichów.
W pewnym mieście znajdowało się stare zamczysko, trzy karczmy, cztery zrujnowane bramy, dziewięć klasztorów i gdzieniegdzie domki.
Pewnego razu nad pogrążonym w błogim śnie klasztorem dominikanów przelatywała „jędza niezgody” i obudziła mnichów, wśród których zapanował niepokój. Obudził się ojciec Hilary; przeor poderwał się z puchowej pościeli i po raz pierwszy w życiu zobaczył wschód słońca; ojciec doktor przeklął czułość swojego słuchu, która sprawiła, że się obudził.
Bracia zbiegli się do refektarza i uklękli przed rzędem kufli. Ojciec doktor zaniepokoił się, czy do piwnicy nie zakradli się złodzieje, tymczasem przeor zachęcił go, aby częstował się wódką kminkową, toruńskim piernikiem i sucharami oblanymi masą cukrową. Ojciec doktor wypił trzy kubki i kichnął, na co wszyscy zakrzyknęli: „wiwat!”. Ojciec Honorat zabrał glos i pocieszył braci, że nie mają się czego obawiać. Z rzędu wytoczył się ojciec Gaudenty i oznajmił, że wie, na co się zanosi: nad ich głowami zbierają się chmury nadciągające od strony klasztoru karmelitów. Zaproponował, aby uderzyć na nich, póki czas. Wówczas stary ojciec Pankracy doradził, aby wyzwać karmelitów na uczoną dysputę i w ten sposób ich pognębić. W tym czasie mnisi zaczęli z powrotem zasypiać i wymykać się do swoich cel, aby tam wpaść z powrotem w objęcia Morfeusza.

PIEŚŃ DRUGA

O wschodzie słońca karmelici krzątali się po klasztorze, koło furty gromadziły się dewotki, a ojciec Rajmund wychodził właśnie słuchać świątobliwych plotek, gdy zgubił pantofel i upadł na progu. Odczytał z tego zdarzenia i z bicia dzwonów kościelnych fatalną wróżbę. Przyszedł do niego ojciec Rafał i zapytał, co go boli, ojciec Rajmund zaś opowiedział mu o fatalnym początku dnia i złych przeczuciach, rozpłakał się i mimo wezwań do furty nie odważył się wyjść poza próg celi. W tej sytuacji ojciec Rafał zwołał braci i zeszło się ich trzydziestu. Zajęli miejsca i zaczęli oczekiwać przyjścia posłów z klasztoru dominikanów. W końcu przybyli dominikanie – ojciec Gaudenty i ojciec Hijacynt, aby wyzwać karmelitów na dysputę. Ojciec przeor oświadczył, że chętnie przyjmują wyzwanie, gdyż nie potrzebują pochlebstw, a gróźb się nie boją, po czym Gaudenty z Hijacyntem opuścili klasztor karmelitów. Po ich odejściu karmelici rozpoczęli naradę, podczas której nie usłyszeli nawet dzwonów wzywających na modlitwy. Dopiero gdy brat Kleofas zadzwonił na obiad, wszyscy pobiegli, jakby ich ktoś gonił.

PIESŃ TRZECIA

Gdy ojcowie wyszli z refektarza, napili się miodu i z powrotem udali się na naradę. Ojciec Gerwazy zaproponował, aby zamiast dysputy urządzić pojedynek na kufle, ale ojciec Hilary zaoponował, bo dominikanie są zbyt mocni w piciu. Ojciec Elizeusz ze smutkiem oświadczył, że nie ma już innego wyjścia, jak tylko zacząć się uczyć, gdyż zły przykład idzie z góry – król wzgardził winem, a gustuje w książkach. Z opowiadań Elizeusz wie, że gdzieś pod strychem klasztoru podobno mieści się biblioteka, która ostatni raz była otwierana 30 lat temu przez ojca Alfonsa. Ponieważ nikt nie wiedział, gdzie znajdują się księgi, trzeba było wyznaczyć posłów do wykonania tego zadania, posłano więc aptekarza i krawca. Wspięli się oni po przegniłych schodach do spróchniałego lamusa i znaleźli drzwi okute sztabami. Przerdzewiały zamek odpadł po jednym szarpnięciu i ukazała się biblioteka. Zwołano braci i ustał brzęk kufli, a z nim wszelka radość.

PIEŚŃ CZWARTA

Bracia, naszpikowani mądrościami, zeszli się w refektarzu klasztoru dominikanów. Dysputę rozpoczął ojciec defendens, po nim zabrał głos ojciec Łukasz. Wśród mnichów nagle wznieciła się wrzawa, brat Czesław oblał winem ojca Hijacynta, który chyłkiem wymknął się, aby spędzić upojne chwile z pewną dewotką. Dopiero, gdy usłyszał wrzaski, pełen trwogi porzucił omdlałą z żalu kobietę i popędził tam, dokąd go niosły wyroki niebios.

PIEŚŃ PIĄTA

Ojciec Hijacynt zastał miejsce dysputy zmienione w plac bitwy. Od razu dostał w łeb, więc zaczął hojnie oddawać razy i za jednym zamachem urwał dwa kaptury, a w końcu poległ z ręki ojca Zefiryna, który zdzielił go kuflem od wina. Rozjuszony ojciec Gaudenty nie przepuścił żadnemu z ojców i braci. Mnisi puścili w ruch sandały, trepki, pasy, kufle, krzesła, ławy, stoły, księgi, talerze, szklanki, kropidła. W kącie ojciec proboszcz z vicesgerentem zaczęli radzić, jak zapobiec złu, dołączył do nich ojciec doktor i kazali wnieść „vitrum gloriosum” – ogromny puchar na wino czczony przez mnichów od wielu pokoleń. Ksiądz podkustoszy wziął go w obie ręce i wniósł między braci.

PIEŚŃ SZÓSTA

Postawiono „dzban nad dzbany” na honorowym miejscu, aby było go dobrze widać. Został on wykonany ze srebra i złota, a po bokach miał wyrzeźbione cztery pory roku. Mnisi na jego widok zapomnieli o dyspucie i bitwie. Brat Czesław przyniósł dzbany z winem i wlał je do pucharu, który pogodził zwaśnionych braci.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz