Ignacy Krasicki – „Monachomachia”
PIEŚŃ PIERWSZA
Inwokacja wprowadza w tematykę utworu – autor
będzie opiewał okrutną wojnę mnichów.
W pewnym mieście znajdowało się stare zamczysko,
trzy karczmy, cztery zrujnowane bramy, dziewięć klasztorów i gdzieniegdzie
domki.
Pewnego razu nad pogrążonym w błogim śnie
klasztorem dominikanów przelatywała „jędza niezgody” i obudziła mnichów,
wśród których zapanował niepokój. Obudził się ojciec Hilary; przeor poderwał
się z puchowej pościeli i po raz pierwszy w życiu zobaczył
wschód słońca; ojciec doktor przeklął czułość swojego słuchu, która sprawiła,
że się obudził.
Bracia zbiegli się do refektarza i uklękli
przed rzędem kufli. Ojciec doktor zaniepokoił się, czy do piwnicy nie zakradli
się złodzieje, tymczasem przeor zachęcił go, aby częstował się wódką kminkową,
toruńskim piernikiem i sucharami oblanymi masą cukrową. Ojciec doktor
wypił trzy kubki i kichnął, na co wszyscy zakrzyknęli: „wiwat!”. Ojciec
Honorat zabrał glos i pocieszył braci, że nie mają się czego obawiać. Z rzędu
wytoczył się ojciec Gaudenty i oznajmił, że wie, na co się zanosi: nad ich
głowami zbierają się chmury nadciągające od strony klasztoru karmelitów.
Zaproponował, aby uderzyć na nich, póki czas. Wówczas stary ojciec Pankracy
doradził, aby wyzwać karmelitów na uczoną dysputę i w ten sposób ich
pognębić. W tym czasie mnisi zaczęli z powrotem zasypiać i wymykać
się do swoich cel, aby tam wpaść z powrotem w objęcia Morfeusza.
PIEŚŃ DRUGA
O wschodzie słońca karmelici krzątali się po
klasztorze, koło furty gromadziły się dewotki, a ojciec Rajmund wychodził
właśnie słuchać świątobliwych plotek, gdy zgubił pantofel i upadł na
progu. Odczytał z tego zdarzenia i z bicia dzwonów kościelnych
fatalną wróżbę. Przyszedł do niego ojciec Rafał i zapytał, co go boli,
ojciec Rajmund zaś opowiedział mu o fatalnym początku dnia i złych
przeczuciach, rozpłakał się i mimo wezwań do furty nie odważył się wyjść
poza próg celi. W tej sytuacji ojciec Rafał zwołał braci i zeszło się
ich trzydziestu. Zajęli miejsca i zaczęli oczekiwać przyjścia posłów z klasztoru
dominikanów. W końcu przybyli dominikanie – ojciec Gaudenty i ojciec
Hijacynt, aby wyzwać karmelitów na dysputę. Ojciec przeor oświadczył, że
chętnie przyjmują wyzwanie, gdyż nie potrzebują pochlebstw, a gróźb się
nie boją, po czym Gaudenty z Hijacyntem opuścili klasztor karmelitów. Po
ich odejściu karmelici rozpoczęli naradę, podczas której nie usłyszeli nawet
dzwonów wzywających na modlitwy. Dopiero gdy brat Kleofas zadzwonił na obiad,
wszyscy pobiegli, jakby ich ktoś gonił.
PIESŃ
TRZECIA
Gdy ojcowie wyszli z refektarza, napili się miodu i z powrotem
udali się na naradę. Ojciec Gerwazy zaproponował, aby zamiast dysputy urządzić
pojedynek na kufle, ale ojciec Hilary zaoponował, bo dominikanie są zbyt mocni
w piciu. Ojciec Elizeusz ze smutkiem oświadczył, że nie ma już innego
wyjścia, jak tylko zacząć się uczyć, gdyż zły przykład idzie z góry – król
wzgardził winem, a gustuje w książkach. Z opowiadań Elizeusz
wie, że gdzieś pod strychem klasztoru podobno mieści się biblioteka, która
ostatni raz była otwierana 30 lat temu przez ojca Alfonsa. Ponieważ nikt
nie wiedział, gdzie znajdują się księgi, trzeba było wyznaczyć posłów do
wykonania tego zadania, posłano więc aptekarza i krawca. Wspięli się oni
po przegniłych schodach do spróchniałego lamusa i znaleźli drzwi okute
sztabami. Przerdzewiały zamek odpadł po jednym szarpnięciu i ukazała się
biblioteka. Zwołano braci i ustał brzęk kufli, a z nim wszelka
radość.
PIEŚŃ
CZWARTA
Bracia, naszpikowani mądrościami, zeszli się w refektarzu
klasztoru dominikanów. Dysputę rozpoczął ojciec defendens, po nim zabrał głos
ojciec Łukasz. Wśród mnichów nagle wznieciła się wrzawa, brat Czesław oblał
winem ojca Hijacynta, który chyłkiem wymknął się, aby spędzić upojne chwile z pewną
dewotką. Dopiero, gdy usłyszał wrzaski, pełen trwogi porzucił omdlałą z żalu
kobietę i popędził tam, dokąd go niosły wyroki niebios.
PIEŚŃ
PIĄTA
Ojciec Hijacynt zastał miejsce dysputy zmienione w plac
bitwy. Od razu dostał w łeb, więc zaczął hojnie oddawać razy i za
jednym zamachem urwał dwa kaptury, a w końcu poległ z ręki ojca
Zefiryna, który zdzielił go kuflem od wina. Rozjuszony ojciec Gaudenty nie
przepuścił żadnemu z ojców i braci. Mnisi puścili w ruch
sandały, trepki, pasy, kufle, krzesła, ławy, stoły, księgi, talerze, szklanki,
kropidła. W kącie ojciec proboszcz z vicesgerentem zaczęli radzić,
jak zapobiec złu, dołączył do nich ojciec doktor i kazali wnieść „vitrum
gloriosum” – ogromny puchar na wino czczony przez mnichów od wielu pokoleń.
Ksiądz podkustoszy wziął go w obie ręce i wniósł między braci.
PIEŚŃ
SZÓSTA
Postawiono „dzban nad dzbany” na honorowym miejscu,
aby było go dobrze widać. Został on wykonany ze srebra i złota, a po
bokach miał wyrzeźbione cztery pory roku. Mnisi na jego widok zapomnieli o dyspucie
i bitwie. Brat Czesław przyniósł dzbany z winem i wlał je do
pucharu, który pogodził zwaśnionych braci.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz