środa, 16 listopada 2022

348. Juliusz Słowacki - "Kordian"

 Juliusz Słowacki –„Kordian. Część pierwsza trylogii. Spisek koronacyjny”

 

PRZYGOTOWANIE

 

Scena Przygotowania rozgrywa się w nocy 31 grudnia 1799 roku, przed chatą czarnoksiężnika Twardowskiego w Karpatach. Szatan odsyła Czarownicę, gdy zegar bije pełną godzinę. Na ziemię zlatuje dziesięć tysięcy diabłów, a szatan wypatruje Mefistofelesa. Wówczas Astaroth wyjaśnia mu, że Mefisto odmawia pacierze na grobie Twardowskiego. Szatan nakazuje obejrzeć i zakonserwować zegar dziejów wskazujacy wieki, lata, dnie i godziny. Zegar zbudowany jest z przerażających części: hostii mszalnej, żądła Lewiatana, włosa z warkocza szatana, ludzkiego oka, duszy grzesznika, nogi pająka.

Zegar wybija poczatek wieku XIX i szatan nakłania Mefistofelesa do wybrania spośród ludzi jednego człowieka, który będzie dla nich zabawką. Najlepiej będzie obłąkać jakiegoś żołnierza. Zwraca uwagę na jeden z wielu narodów, dla którego zbliża się wielki dzień, więc trzeba mu pomóc, stwarzając dygnitarzy.

Diabli i czarownice pod wodzą szatana mieszają w platynowym kotle rozmaite składniki i z naczynia wylatuje postać kaprala. Jako następny wyłania się stary człowiek o sprzecznym z naturą nazwisku pochodzącym od chłopów, a po nim drugi, o starej twarzy Rzymianina i również sprzecznym z naturą nazwisku wywiedzionym od imienia czarta. Kolejne diabelskie twory to wódz, który zawini chodem raka, stary poeta, tłum ospałych rycerzy, tłum mówców sejmowych, blady mężczyzna chwiejący się na krzywych nogach, poczwara z generalską wstęgą na piersi. W powietrzu rozlega się głos, który pogania szatanów i na ziemię sfruwają aniołowie, z których jeden mówi o zbłąkanej gwieździe konającego narodu.

 

PROLOG

 

Pierwsza Osoba Prologu prosi Boga o zesłanie kojącego snu na wyniszczony walką naród. Chce wziąć na siebie jego cierpienia. Nazywa siebie duchem Apokalipsy z obosiecznym mieczem słowa. Druga Osoba Prologu śmieje się z poprzednika, nazywa go wygnańcem, który posiwiał ze zgryzoty. Trzecia osoba Prologu szczyci się, że jest w stanie wskrzesić waleczny naród i obudzić śpiących rycerzy, a potem poprowadzić wszystkich ku nadziei.

 

AKT I

SCENA I

 

Piętnastoletni Kordian jest półsierotą (ma tylko matkę).Leży pod wiejską lipą na dziedzińcu dworku. Niedaleko niego stary sługa Grzegorz czyści broń myśliwską. Kordian rozmyśla o samobójczej śmierci młodego człowieka. Ma posępne i tęskne myśli, porównuje się do zwiędłego drzewa bez liści. Prosi Boga, aby zdjął z jego serca jaskółczy niepokój i dał mu jakiś cel w życiu. Następnie każe Grzegorzowi czymś się zabawić, bo czuje się znudzony. Służący opowiada mu dla rozrywki bajkę o Janku, który nie chciał się uczyć. Ksiądz poradził matce, by oddała go na naukę do szewca, ale i to nie podobało się Jankowi. Porzucił więc szewca i udał się w kierunku Królewca. Przez rok nie wiadomo było, gdzie się ukrywał, w końcu wsiadł na okręt i wylądował na wyspie, gdzie uniżenie przywitał się z królem. Zapytany o to, co potrafi robić, odrzekł, że szyć psom buty. Król przyjął go do służby i Janek wkrótce znalazł się w królewskiej świcie, dorobił się orderu, po trzech dniach – stanowiska szambelana, po sześciu został rządcą prowincji, a po dwunastu panem. Wziął do siebie matkę, król mianował ją panią, a księdza biskupem.

Kordian śmieje się, a Grzegorz opowiada mu tym razem prawdziwą historię z czasów wojen napoleońskich. Podczas wyprawy do Egiptu, w której brali udział także uczeni, wojsko napoleońskie pozostało niezwyciężone. Kordian każe Grzegorzowi odejść, lecz sługa ciągnie opowieść dalej. Mówi, że będąc w niewoli, poznał uczonego młodzieńca, który nigdy nie gardził jego opowieściami. W 1812 roku Rosjanie wzięli do niewoli dwustu żołnierzy. Wówczas młody Kazimierz wpadł na pomysł, aby wytępić strażników kozackich i odprowadzić wiarusów do Polski, jednak Rosjanie odgadli te zamiary, rozdzielili żołnierzy i po dziesięciu wcielili do rosyjskich pułków. Polacy stawili opór, więc powiązano ich za szyje powrozami, a jednego starego żołnierza pociągnięto na arkanie za koniem. Wówczas Kazimierz porwał pułkownika tatarskiego, wskoczył z nim do wody, ścisnął szyję wroga między dwiema krami i w ten sposób ją odrąbał. Niestety, sam przy tym zginął.

Kordian podziwia zapał Grzegorza, ponieważ sam nie ma na nic ochoty, czuje się bezsilny. Chce zapomnieć o miłości.

Z ganku woła Kordiana Laura.

 

SCENA II

 

Kordian i Laura zsiadają z koni po przejażdżce lipowymi alejami parku. Idą na spacer i Laura pyta Kordiana o przyczynę jego smutku. Mówi, że rano znalazła w jego albumie wiersz i poznała, że został napisany jego ręką. Kordian schyla się i zmiata spod nóg Laury gałązki i chwasty, aby jej nie zraniły. Siadają na ławce i Laura proponuje, aby poszukać na niebie dobrze znanej gwiazdy, lecz młodzieniec pesymistycznie stwierdza, że jeżeli jest to gwiazda nadziei, to on jej nie ujrzy. Jego gwiazdą jest obłąkana gwiazda przyszłości i nie wiadomo, gdzie jej szukać. Dziewczyna pociesza go, że jest utalentowany i czeka go piękna przyszłość, lecz Kordian oponuje. Twierdzi, że talenty wiodą człowieka na manowce. Daje Laurze zerwaną gałązkę wrzosu pokrytą kroplami rosy. Pokazuje jej niebo i porównuje ptaki do dusz miotanych wichrem w Piekle Dantego. Zaczyna myśleć, że traci zmysły, a Laura go uspokaja. Chłopak zaczyna snuć rozważania mistyczne, szukając rozwiązania dla swoich rozterek, a dziewczyna coraz mniej go rozumie, w końcu wsiada na konia i odjeżdża ze starym sługą Grzegorzem.

Pozostawszy sam, Kordian patrzy w gwiazdy i wyjmuje z kieszeni pistolet, upewnia się, że jest nabity. Zastanawia się, czy po śmierci istnieje życie wieczne, czy tylko nicość. Przykłada broń do czoła, jednak po chwili decyduje się na zmianę miejsca. Oddala się, aby znaleźć łąkę pośród lasów.

 

SCENA III

 

O jedenastej w nocy Laura niepokoi się, bo Kordian do tej pory nie wrócił do domu. zastanawia się, czy nie była wobec niego zbyt szydercza, ma wyrzuty sumienia. Przegląda jeszcze raz swój pamiętnik. Wpisy w nim są banalne i ugrzecznione, jedynie wiersz Kordiana różni się od pozostałych. Dziewczyna słyszy nagle tętent konia i widzi przez okno zwierzę bez jeźdźca. Jeszcze bardziej zaniepokojona dzwoni po pokojówkę i każe szukać Grzegorza. W tym momencie stary sługa wchodzi z wiadomością, że stało się nieszczęście, panicz się zastrzelił.

 

AKT II

Rok 1828

WĘDROWIEC

 

Konrad siedzi pod drzewem w James Parku w Londynie. Myśli o mieście nieznającym spoczynku, gdzie przez całą dobę trwa nieprzerwany ruch. Tylko w parku można znaleźć wytchnienie. Chciałby, aby z jego czoła zniknęła blizna, po której od razu znać niedoszłego samobójcę. Pojawia się Dozorca i proponuje Kordianowi płatne krzesło. Podejrzewa, że młodzieniec ucieka przed prawem. Opowiada mu, że każdy czymś się trudni za pieniądze, które rządzą światem.

Kordian odchodzi, a następnie znajduje się w Dover, gdzie siedzi na białej skale i czyta „Króla Leara” Szekspira. Nagle przerywa i dochodzi do wniosku, że geniusz twórcy czyni świat piękniejszym, ale życie to rzeczywistość.

Następnie bohater znajduje się we włoskiej willi z piękną Włoszką Wiolettą. Łączy go z nią płomienny romans. Dziewczyna twierdzi, że kocha go nad życie, więc młodzieniec postanawia ją wypróbować. Opowiada jej o zamku przodków, o herbach i o strasznym gniewie ojca, który ściga go za to, że zamienił rodową siedzibę na złoto, które jej ofiarował. Twierdzi, że wszystko stracone i być może nazajutrz przyjdzie im obudzić się w nędzy. Zaniepokojona Wioletta pyta, co się stało i w odpowiedzi słyszy, że Kordiana ścigają wierzyciele, w dodatku przegrał w karty ofiarowaną jej biżuterię. Kobieta rozpacza i każe mu jechać do diabła. Młodzieniec dodaje, że na koniec wygrał w karty tysiąc dukatów, które zamienił na złote podkowy. Zamierza uciec, wyprawić gdzieś daleko cztery uczty, a potem strzelić sobie w głowę. Wioletta oświadcza, że jedzie z nim. Już na drodze koń gubi rzekome złote podkowy. Wścieła kobieta rzuca pod adresem Kordiana klątwy i wraca do miasta. Bohater wsiada na konia i z pogardą stwierdza, że jej miłość była tylko miłością do majątku i teraz zapewne wraca po jego śladach, szukając na drodze złotych podków.

Kolejne miejsce, w którym znajduje się Kordian to Watykan. Szwajcar zapowiada jego wejście papieżowi Leonowi XII. Młodzieniec przyklęka, całuje dostojnika w stopę i wyciąga rękę z polska ziemią przesiąkniętą krwią pomordowanych Polaków. Prosi o błogosławieństwo, papież jednak więcej zainteresowania okazuje ulubionej papudze. Grozi Kordianowi, że rzuci na Polaków klątwę.

W końcu Kordian znajduje się na szczycie góry Mont Blanc. Spogląda w dół, nazywa ziemię mogiłą ludów. Chciałby być podobny do Boga, stwarzać światy, ale za chwilę zmienia zdanie i zastanawia się, czy nie rzucić się w przepaść. Wspomina upadek wiary w miłość i wiary katolickiej i ponownie się ożywia. Czuje, że może rozbudzić w ludzkości uczucia. W lodowej krainie wstępuje weń duch Winkelrieda, który poświęcił się w walce z wrogiem, czym umożliwił zwycięstwo rodakom. Chmura znosi go z igły lodu prosto na rodzinną ziemię.

 

AKT III

SPISEK KORONACYJNY

SCENA I

 

Na placu przed Zamkiem w Warszawie znajduje się wielka konstrukcja okryta czerwoną materią, na której siedzą w rzędach damy. Na podstawie Kolumny Zygmunta zasiada lud, dookoła zgromadził się tłum ludzi różnych stanów. Jedni twierdzą, że car każe tutaj ścinać głowy Polaków, a drudzy, że rusztowanie służy do podziwiania koronowanego na króla Polski cara Rosji.

W tłumie jest ciasno i duszno. W pewnej chwili widać cara i generała niosącego miecz koronacyjny. Wielki książę nakazuje śpiewać hymn „Boże, zachowaj króla”, jeden z żołnierzy śpiewa „Boże, pochowaj króla”. Ucisza go szewc, który mówi, że mogą usłyszeć go szpiedzy, od których roi się dookoła.

 

SCENA II

 

W rzęsiście oświetlonym kościele katedralnym car pod szkarłatnym baldachimem zostaje ukoronowany i składa przysięgę, kładąc rękę na księdze konstytucyjnej. Prymas intonuje hymn „Te Deum”.

 

SCENA III

 

Car wychodzi z kościoła, lud dyskutuje o mającej nastąpić uczcie. Tymczasem gdzieś w tłumie książę Konstanty uderza kobietę trzymającą na rękach dziecko. Kobieta potyka się, a dziecko wypada jej z rąk do rynsztoka i ponosi śmierć na miejscu. Ludzie podają sobie tę wiadomość z ust do ust, a dwaj żandarmi uprowadzają kobietę. Tłum rozchodzi się w milczeniu do domów, a orszak koronacyjny wraca do Zamku. Ci, którzy pozostali na placu, rozrywają na części czerwone sukno i okrywają się nim. Wtedy w tłumie rozlega się śpiew nieznajomego nakłaniający lud do rewolucji.

 

SCENA IV

 

W lochu, w podziemiach kościoła św. Jana, pośród trumien królów polskich, za okrągłym stołem ustawionym przy niewielkim ołtarzu, siedzi siwowłosy Prezes spisku w czarnej masce na twarzy. Na hasło „Winkelried” wchodzi do lochu kolejny spiskowiec w masce, w stroju księdza. Obaj zastanawiają się, czym zakończy się spisek, boją się mających nastąpić wydarzeń. Prezes zwołał młodych tylko dlatego, aby powstrzymać ich przed szaleństwem. Do Prezesa i Księdza dołącza Podchorąży, a po nim schodzą się zamaskowani przedstawiciele różnych stanów. Podchorąży tłumaczy im znaczenie słowa „Winkelried”.

Gdy zegar na wieży kościelnej wybija godzinę dziesiątą, rozpoczyna się sąd nad carem. Prezes powstrzymuje spiskowców, obiecując im przyszłe powstanie. Podchorąży przypomina zebranym wydarzenia z czasów Wielkiej Rewolucji Francuskiej oraz okrucieństwo carycy Katarzyny. Krytykuje poglądy mesjanistyczne. Uważa, że należało zabić cara w momencie jego koronacji na króla Polski i nazywa ziemie polskie trupem. Wzywa do zemsty na carze – do pozbawienia go życia. Sądzi, że w ten sposób Polska odzyskałaby wolność. Spiskowcy szepczą między sobą z zapałem, lecz Prezes ponownie nazywa poglądy Podchorążego „piekielną myślą” i wzywa go do zaniechania myśli o zbrodni. Popiera go Ksiądz, którego Podchorąży nazywa blaszaną chorągiewką obracaną przez wiatr, ponieważ wcześniej miał już mowę napisaną na pogrzeb cara.

Starzec w masce liczy, ile potrzeba zabójstw, aby wyniszczyć rodzinę cara i chce wziąć na siebie winę. Jest gotów poświęcić także dusze swoich dzieci, wierzy, że Bóg ich wszystkich usprawiedliwi. Podchorąży prosi Starca o błogosławieństwo, Ksiądz zaś uważa, że obaj bluźnią. Podchorąży nakazuje mu milczenie. Czuje się silny, ale ogarnia go smutek na myśl o bezowocnych staraniach. Decyduje się na samotne poświęcenie i ocalenie kraju w pojedynkę. Ma tylko nadzieję, że nie zginie pamięć o nim jako wyzwolicielu ojczyzny.

Prezes wstaje i wykonuje znak umywania rąk, odcinając się tym samym od przelewu krwi. Po schodach prowadzących do lochu spada trup zabity przez Szyldwacha, który zabija intruza nieznającego hasła. Okazuje się, że rzeczywiście był to szpieg.

Prezes zarządza rozejście się i nie wyznacza terminu kolejnego spotkania, jednak Podchorąży zatrzymuje go, namawiając do głosowania. Spiskowcy głosują za pomocą kul (ci, którzy są za śmiercią cara) i monet (przeciwnicy). Okazuje się, że za zabiciem cara głosowało tylko pięć osób, przeciwnych zaś było sto pięćdziesiąt. Podchorąży nazywa spiskowców karłami, gardzi nimi. Ogłasza, że sam poświęci swoje życie i zrywa z twarzy maskę – oczom zebranych ukazuje się Kordian. Pozostali, idąc za jego przykładem, zdejmują maski, aby udowodnić mu, że nie ma pośród nich zdrajców.

Kordian uzmysławia sobie, że tej nocy ma wartę w Zamku, dlatego będzie mógł wypełnić zadanie, którego się podjął. Prezes na klęczkach prosi go o wybaczenie, bo przez niego bohater pozostał samotny. Nie chce mieć go na sumieniu. Kordian pociesza go, że nie pozostawi po sobie żadnych bliskich, którzy by go opłakiwali. Prezes chce go zwolnić z danego przyrzeczenia, jednak bohater każe mu przestać nudzić.

 

SCENA V

 

Jest noc, Kordian pełni wartę w Sali Konferencyjnej Zamku, z daleka widać blade światło z sypialni cara. Chce iść i zabić władcę, jednak drogę zastępują mu Strach i Imaginacja ukazujące straszliwe obrazy. Chcą go powstrzymać przed zbrodnią, w gabinecie konferencyjnym dołącza do nich Widmo. Kordian dociera do Sali Tronowej, gdzie pojawia się jeszcze Diabeł. Bohater mdleje w końcu w drzwiach sypialni cara, który budzi się i staje w progu. Natknąwszy się na leżącego Kordiana, domyśla się, że ten szedł go zabić. Nie do końca ufa bratu Konstantemu, przypisując mu wrogie zamiary i zastanawia się, czy to nie on nasłał na niego mordercę. Przywołuje straże, każe zabrać Kordiana i rozstrzelać, jeżeli nie jest chory psychicznie.

 

SCENA VI

 

Kordian znajduje się w szpitalu dla obłąkanych. Leży w gorączce. Przychodzi do Niego obcy Doktor, który przekupuje Dozorcę. Wskazuje na bohatera jako najbardziej obłąkanego z wszystkich pacjentów, a Dozorca uważa, że to błędna diagnoza. Wyjaśnia, że młodzieniec trafił tu z woli cara. Doktor zapala cygaro kubańskie dukatem, a Dozorca rozpoznaje w tym diabelską sztuczkę i ucieka.

Doktor jest wcieleniem szatana. Przysiada na łóżku Kordiana i zaczyna z nim rozmawiać. Opowiada, że był w nocy w komnacie sypialnej cara, że zajmuje się pielęgnowaniem podsłuchujących donosicieli, służalców i karierowiczów. Nazywa to „podlewaniem kwiatków”. Wyjawia, że odkrył nowy gatunek – rewolucję, która niebawem wyda kwiat czerwony jak krew. Kordian czuje się znużony i udręczony tą rozmową, Doktor jednak ją kontynuuje. Przedstawia mu filozoficzną teorię rozwoju historii według etapów kształtowania się ludzkiej świadomości, następnie nawiązuje do periodyzacji historiograficznej traktującej historię jako dzieje objawienia. Kordian pyta go, czy widział człowieka ofiarującego swoje cierpienie za innych, na co otrzymuje odpowiedź twierdzącą – Doktor przyprowadza mu dwóch Wariatów, z których Pierwszy uważa, że jest krzyżem Chrystusa, a Drugi, że podtrzymuje ręką niebo, aby nie runęło ludziom na głowy. Obaj Wariaci są parodią postawy Kordiana. Bohater uznaje, że obaj, a także Doktor są obłąkani. Rozpoznaje w nim szatana, który chce zabić jego duszę.

Nagle pojawia się wielki książę Konstanty z żołnierzami. Doktor znika, a Wielki Książę każe ubrać Kordiana w mundur i zaprowadzić na Plac Saski – miejsce parad wojskowych.

 

SCENA VII

 

Na Placu Saskim zgromadzili się generałowie, wojsko, car, wielki książę Konstanty i lud warszawski. Wielki Książę komenderuje wojskiem i orkiestrą. Sześciu żołnierzy prowadzi Kordiana, którego Wielki Książę nazywa psem i grozi śmiercią. W końcu wpada na pomysł, aby ustawić piramidę z karabinów z bagnetami i kazać młodzieńcowi przeskoczyć nad nią na koniu. Liczy na to, że bohater nie przeżyje skoku. Wraz z carem śmieją się, że Polacy są tchórzami. Kordian okazuje im pogardę i decyduje się na skok. Udaje mu się przeskoczyć, lud i wojsko wiwatują, Wielki Książę obiecuje mu, że nie zginie. Każe odprowadzić go do łóżka, aby odpoczął, tymczasem car za plecami Księcia każe rozstrzelać Kordiana.

 

SCENA VIII

 

Skazany na śmierć Kordian przebywa w celi klasztornej zamienionej na więzienie. Towarzyszą mu zakonnik i stary sługa Grzegorz. Sługa uważa, że ksiądz dręczy Kordiana, lecz młodzieniec nakazuje mu, aby się za niego modlił. Ksiądz obiecuje Kordianowi zasadzić w ogrodzie klasztornym różę i nazwać ją jego imieniem. Grzegorz nie może dokończyć modlitwy, jest tak rozżalony. Uważa, że bohater ściągnął na siebie śmierć przez dawną, młodzieńczą próbę samobójczą. Obiecuje nazwać wnuczka imieniem Kordiana, lecz ten uważa, że imię to zaszkodzi dziecku.

Wchodzą oficer i zapłakany ksiądz. Kordian dowiaduje się, że zostanie rozstrzelany. Bohater całuje Grzegorza, nazywając go ojcem i odchodzi.

 

SCENA IX

 

W pokoju Zamku Królewskiego Car rozważa swoją wielkość, robi plany na przyszłość, chce sięgnąć po kolejne narody. Znienacka pojawia się Wielki Książę i żąda odwołania wyroku śmierci wydanego na Kordiana. Podsuwa bratu akt ułaskawienia, jednak car nie ustępuje. Wyraźnie robi bratu na złość i nie kryje się z tym. Konstanty wypomina mu, że po śmierci Aleksandra I zrzekł się prawa do tronu na rzecz młodszego od niego Mikołaja. Już nie żąda, a prosi, jednak Car jest nieubłagany. Wielki książę zaczyna więc grozić. Przypomina bratu śmierć ojca, nazywa ją morderstwem, a Cara uważa za jednego z zabójców. Z kolei Car przypomina księciu, że zgwałcił i zamordował szesnastoletnią Angielkę. Wielki Książę grozi Carowi buntem i śmiercią, ponieważ ma władzę nad wojskiem. W tej sytuacji Car się łamie, przeprasza brata i podpisuje ułaskawienie dla Kordiana. Wielki Książę każe Adiutantowi jechać z ułaskawieniem na Plac Marsowy jak najszybciej. Car wyraża swój gniew, nazywając brata Polakiem.

 

SCENA OSTATNIA

 

Na Placu Marsowym Kordian stoi przed plutonem egzekucyjnym, nie pozwala zawiązać sobie oczu. Kat łamie nad głową szpadę na znak degradacji skazańca. Nagle w tłumie rozlega się okrzyk zapowiadający przybycie Adiutanta, jednak dowódca plutonu go nie widzi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz