Juliusz Słowacki –„Kordian. Część pierwsza trylogii. Spisek koronacyjny”
PRZYGOTOWANIE
Scena
Przygotowania rozgrywa się w nocy 31 grudnia 1799 roku, przed chatą
czarnoksiężnika Twardowskiego w Karpatach. Szatan odsyła Czarownicę, gdy zegar
bije pełną godzinę. Na ziemię zlatuje dziesięć tysięcy diabłów, a szatan
wypatruje Mefistofelesa. Wówczas Astaroth wyjaśnia mu, że Mefisto odmawia
pacierze na grobie Twardowskiego. Szatan nakazuje obejrzeć i zakonserwować zegar
dziejów wskazujacy wieki, lata, dnie i godziny. Zegar zbudowany jest z
przerażających części: hostii mszalnej, żądła Lewiatana, włosa z warkocza
szatana, ludzkiego oka, duszy grzesznika, nogi pająka.
Zegar
wybija poczatek wieku XIX i szatan nakłania Mefistofelesa do wybrania spośród
ludzi jednego człowieka, który będzie dla nich zabawką. Najlepiej będzie
obłąkać jakiegoś żołnierza. Zwraca uwagę na jeden z wielu narodów, dla którego
zbliża się wielki dzień, więc trzeba mu pomóc, stwarzając dygnitarzy.
Diabli
i czarownice pod wodzą szatana mieszają w platynowym kotle rozmaite składniki i
z naczynia wylatuje postać kaprala. Jako następny wyłania się stary człowiek o
sprzecznym z naturą nazwisku pochodzącym od chłopów, a po nim drugi, o starej
twarzy Rzymianina i również sprzecznym z naturą nazwisku wywiedzionym od
imienia czarta. Kolejne diabelskie twory to wódz, który zawini chodem raka,
stary poeta, tłum ospałych rycerzy, tłum mówców sejmowych, blady mężczyzna
chwiejący się na krzywych nogach, poczwara z generalską wstęgą na piersi. W
powietrzu rozlega się głos, który pogania szatanów i na ziemię sfruwają
aniołowie, z których jeden mówi o zbłąkanej gwieździe konającego narodu.
PROLOG
Pierwsza
Osoba Prologu prosi Boga o zesłanie kojącego snu na wyniszczony walką naród.
Chce wziąć na siebie jego cierpienia. Nazywa siebie duchem Apokalipsy z
obosiecznym mieczem słowa. Druga Osoba Prologu śmieje się z poprzednika, nazywa
go wygnańcem, który posiwiał ze zgryzoty. Trzecia osoba Prologu szczyci się, że
jest w stanie wskrzesić waleczny naród i obudzić śpiących rycerzy, a potem
poprowadzić wszystkich ku nadziei.
AKT
I
SCENA
I
Piętnastoletni
Kordian jest półsierotą (ma tylko matkę).Leży pod wiejską lipą na dziedzińcu
dworku. Niedaleko niego stary sługa Grzegorz czyści broń myśliwską. Kordian rozmyśla
o samobójczej śmierci młodego człowieka. Ma posępne i tęskne myśli, porównuje
się do zwiędłego drzewa bez liści. Prosi Boga, aby zdjął z jego serca jaskółczy
niepokój i dał mu jakiś cel w życiu. Następnie każe Grzegorzowi czymś się
zabawić, bo czuje się znudzony. Służący opowiada mu dla rozrywki bajkę o Janku,
który nie chciał się uczyć. Ksiądz poradził matce, by oddała go na naukę do
szewca, ale i to nie podobało się Jankowi. Porzucił więc szewca i udał się w
kierunku Królewca. Przez rok nie wiadomo było, gdzie się ukrywał, w końcu
wsiadł na okręt i wylądował na wyspie, gdzie uniżenie przywitał się z królem.
Zapytany o to, co potrafi robić, odrzekł, że szyć psom buty. Król przyjął go do
służby i Janek wkrótce znalazł się w królewskiej świcie, dorobił się orderu, po
trzech dniach – stanowiska szambelana, po sześciu został rządcą prowincji, a po
dwunastu panem. Wziął do siebie matkę, król mianował ją panią, a księdza
biskupem.
Kordian
śmieje się, a Grzegorz opowiada mu tym razem prawdziwą historię z czasów wojen
napoleońskich. Podczas wyprawy do Egiptu, w której brali udział także uczeni,
wojsko napoleońskie pozostało niezwyciężone. Kordian każe Grzegorzowi odejść,
lecz sługa ciągnie opowieść dalej. Mówi, że będąc w niewoli, poznał uczonego
młodzieńca, który nigdy nie gardził jego opowieściami. W 1812 roku Rosjanie
wzięli do niewoli dwustu żołnierzy. Wówczas młody Kazimierz wpadł na pomysł,
aby wytępić strażników kozackich i odprowadzić wiarusów do Polski, jednak
Rosjanie odgadli te zamiary, rozdzielili żołnierzy i po dziesięciu wcielili do
rosyjskich pułków. Polacy stawili opór, więc powiązano ich za szyje powrozami,
a jednego starego żołnierza pociągnięto na arkanie za koniem. Wówczas Kazimierz
porwał pułkownika tatarskiego, wskoczył z nim do wody, ścisnął szyję wroga
między dwiema krami i w ten sposób ją odrąbał. Niestety, sam przy tym zginął.
Kordian
podziwia zapał Grzegorza, ponieważ sam nie ma na nic ochoty, czuje się
bezsilny. Chce zapomnieć o miłości.
Z
ganku woła Kordiana Laura.
SCENA
II
Kordian
i Laura zsiadają z koni po przejażdżce lipowymi alejami parku. Idą na spacer i
Laura pyta Kordiana o przyczynę jego smutku. Mówi, że rano znalazła w jego
albumie wiersz i poznała, że został napisany jego ręką. Kordian schyla się i
zmiata spod nóg Laury gałązki i chwasty, aby jej nie zraniły. Siadają na ławce
i Laura proponuje, aby poszukać na niebie dobrze znanej gwiazdy, lecz
młodzieniec pesymistycznie stwierdza, że jeżeli jest to gwiazda nadziei, to on
jej nie ujrzy. Jego gwiazdą jest obłąkana gwiazda przyszłości i nie wiadomo,
gdzie jej szukać. Dziewczyna pociesza go, że jest utalentowany i czeka go
piękna przyszłość, lecz Kordian oponuje. Twierdzi, że talenty wiodą człowieka
na manowce. Daje Laurze zerwaną gałązkę wrzosu pokrytą kroplami rosy. Pokazuje
jej niebo i porównuje ptaki do dusz miotanych wichrem w Piekle Dantego. Zaczyna myśleć, że traci zmysły, a Laura go
uspokaja. Chłopak zaczyna snuć rozważania mistyczne, szukając rozwiązania dla
swoich rozterek, a dziewczyna coraz mniej go rozumie, w końcu wsiada na konia i
odjeżdża ze starym sługą Grzegorzem.
Pozostawszy
sam, Kordian patrzy w gwiazdy i wyjmuje z kieszeni pistolet, upewnia się, że
jest nabity. Zastanawia się, czy po śmierci istnieje życie wieczne, czy tylko
nicość. Przykłada broń do czoła, jednak po chwili decyduje się na zmianę
miejsca. Oddala się, aby znaleźć łąkę pośród lasów.
SCENA
III
O
jedenastej w nocy Laura niepokoi się, bo Kordian do tej pory nie wrócił do
domu. zastanawia się, czy nie była wobec niego zbyt szydercza, ma wyrzuty
sumienia. Przegląda jeszcze raz swój pamiętnik. Wpisy w nim są banalne i
ugrzecznione, jedynie wiersz Kordiana różni się od pozostałych. Dziewczyna
słyszy nagle tętent konia i widzi przez okno zwierzę bez jeźdźca. Jeszcze
bardziej zaniepokojona dzwoni po pokojówkę i każe szukać Grzegorza. W tym
momencie stary sługa wchodzi z wiadomością, że stało się nieszczęście, panicz
się zastrzelił.
AKT
II
Rok
1828
WĘDROWIEC
Konrad
siedzi pod drzewem w James Parku w Londynie. Myśli o mieście nieznającym
spoczynku, gdzie przez całą dobę trwa nieprzerwany ruch. Tylko w parku można
znaleźć wytchnienie. Chciałby, aby z jego czoła zniknęła blizna, po której od
razu znać niedoszłego samobójcę. Pojawia się Dozorca i proponuje Kordianowi
płatne krzesło. Podejrzewa, że młodzieniec ucieka przed prawem. Opowiada mu, że
każdy czymś się trudni za pieniądze, które rządzą światem.
Kordian
odchodzi, a następnie znajduje się w Dover, gdzie siedzi na białej skale i
czyta „Króla Leara” Szekspira. Nagle przerywa i dochodzi do wniosku, że geniusz
twórcy czyni świat piękniejszym, ale życie to rzeczywistość.
Następnie
bohater znajduje się we włoskiej willi z piękną Włoszką Wiolettą. Łączy go z
nią płomienny romans. Dziewczyna twierdzi, że kocha go nad życie, więc
młodzieniec postanawia ją wypróbować. Opowiada jej o zamku przodków, o herbach
i o strasznym gniewie ojca, który ściga go za to, że zamienił rodową siedzibę
na złoto, które jej ofiarował. Twierdzi, że wszystko stracone i być może
nazajutrz przyjdzie im obudzić się w nędzy. Zaniepokojona Wioletta pyta, co się
stało i w odpowiedzi słyszy, że Kordiana ścigają wierzyciele, w dodatku
przegrał w karty ofiarowaną jej biżuterię. Kobieta rozpacza i każe mu jechać do
diabła. Młodzieniec dodaje, że na koniec wygrał w karty tysiąc dukatów, które
zamienił na złote podkowy. Zamierza uciec, wyprawić gdzieś daleko cztery uczty,
a potem strzelić sobie w głowę. Wioletta oświadcza, że jedzie z nim. Już na
drodze koń gubi rzekome złote podkowy. Wścieła kobieta rzuca pod adresem
Kordiana klątwy i wraca do miasta. Bohater wsiada na konia i z pogardą
stwierdza, że jej miłość była tylko miłością do majątku i teraz zapewne wraca
po jego śladach, szukając na drodze złotych podków.
Kolejne
miejsce, w którym znajduje się Kordian to Watykan. Szwajcar zapowiada jego
wejście papieżowi Leonowi XII. Młodzieniec przyklęka, całuje dostojnika w stopę
i wyciąga rękę z polska ziemią przesiąkniętą krwią pomordowanych Polaków. Prosi
o błogosławieństwo, papież jednak więcej zainteresowania okazuje ulubionej
papudze. Grozi Kordianowi, że rzuci na Polaków klątwę.
W
końcu Kordian znajduje się na szczycie góry Mont Blanc. Spogląda w dół, nazywa
ziemię mogiłą ludów. Chciałby być podobny do Boga, stwarzać światy, ale za
chwilę zmienia zdanie i zastanawia się, czy nie rzucić się w przepaść. Wspomina
upadek wiary w miłość i wiary katolickiej i ponownie się ożywia. Czuje, że może
rozbudzić w ludzkości uczucia. W lodowej krainie wstępuje weń duch Winkelrieda,
który poświęcił się w walce z wrogiem, czym umożliwił zwycięstwo rodakom.
Chmura znosi go z igły lodu prosto na rodzinną ziemię.
AKT
III
SPISEK
KORONACYJNY
SCENA
I
Na
placu przed Zamkiem w Warszawie znajduje się wielka konstrukcja okryta czerwoną
materią, na której siedzą w rzędach damy. Na podstawie Kolumny Zygmunta zasiada
lud, dookoła zgromadził się tłum ludzi różnych stanów. Jedni twierdzą, że car
każe tutaj ścinać głowy Polaków, a drudzy, że rusztowanie służy do podziwiania
koronowanego na króla Polski cara Rosji.
W
tłumie jest ciasno i duszno. W pewnej chwili widać cara i generała niosącego
miecz koronacyjny. Wielki książę nakazuje śpiewać hymn „Boże, zachowaj króla”,
jeden z żołnierzy śpiewa „Boże, pochowaj króla”. Ucisza go szewc, który mówi,
że mogą usłyszeć go szpiedzy, od których roi się dookoła.
SCENA
II
W
rzęsiście oświetlonym kościele katedralnym car pod szkarłatnym baldachimem
zostaje ukoronowany i składa przysięgę, kładąc rękę na księdze konstytucyjnej.
Prymas intonuje hymn „Te Deum”.
SCENA
III
Car
wychodzi z kościoła, lud dyskutuje o mającej nastąpić uczcie. Tymczasem gdzieś
w tłumie książę Konstanty uderza kobietę trzymającą na rękach dziecko. Kobieta
potyka się, a dziecko wypada jej z rąk do rynsztoka i ponosi śmierć na miejscu.
Ludzie podają sobie tę wiadomość z ust do ust, a dwaj żandarmi uprowadzają
kobietę. Tłum rozchodzi się w milczeniu do domów, a orszak koronacyjny wraca do
Zamku. Ci, którzy pozostali na placu, rozrywają na części czerwone sukno i
okrywają się nim. Wtedy w tłumie rozlega się śpiew nieznajomego nakłaniający
lud do rewolucji.
SCENA
IV
W
lochu, w podziemiach kościoła św. Jana, pośród trumien królów polskich, za
okrągłym stołem ustawionym przy niewielkim ołtarzu, siedzi siwowłosy Prezes
spisku w czarnej masce na twarzy. Na hasło „Winkelried” wchodzi do lochu
kolejny spiskowiec w masce, w stroju księdza. Obaj zastanawiają się, czym
zakończy się spisek, boją się mających nastąpić wydarzeń. Prezes zwołał młodych
tylko dlatego, aby powstrzymać ich przed szaleństwem. Do Prezesa i Księdza dołącza
Podchorąży, a po nim schodzą się zamaskowani przedstawiciele różnych stanów.
Podchorąży tłumaczy im znaczenie słowa „Winkelried”.
Gdy
zegar na wieży kościelnej wybija godzinę dziesiątą, rozpoczyna się sąd nad
carem. Prezes powstrzymuje spiskowców, obiecując im przyszłe powstanie.
Podchorąży przypomina zebranym wydarzenia z czasów Wielkiej Rewolucji
Francuskiej oraz okrucieństwo carycy Katarzyny. Krytykuje poglądy
mesjanistyczne. Uważa, że należało zabić cara w momencie jego koronacji na
króla Polski i nazywa ziemie polskie trupem. Wzywa do zemsty na carze – do
pozbawienia go życia. Sądzi, że w ten sposób Polska odzyskałaby wolność.
Spiskowcy szepczą między sobą z zapałem, lecz Prezes ponownie nazywa poglądy
Podchorążego „piekielną myślą” i wzywa go do zaniechania myśli o zbrodni.
Popiera go Ksiądz, którego Podchorąży nazywa blaszaną chorągiewką obracaną
przez wiatr, ponieważ wcześniej miał już mowę napisaną na pogrzeb cara.
Starzec
w masce liczy, ile potrzeba zabójstw, aby wyniszczyć rodzinę cara i chce wziąć
na siebie winę. Jest gotów poświęcić także dusze swoich dzieci, wierzy, że Bóg
ich wszystkich usprawiedliwi. Podchorąży prosi Starca o błogosławieństwo, Ksiądz
zaś uważa, że obaj bluźnią. Podchorąży nakazuje mu milczenie. Czuje się silny,
ale ogarnia go smutek na myśl o bezowocnych staraniach. Decyduje się na samotne
poświęcenie i ocalenie kraju w pojedynkę. Ma tylko nadzieję, że nie zginie
pamięć o nim jako wyzwolicielu ojczyzny.
Prezes
wstaje i wykonuje znak umywania rąk, odcinając się tym samym od przelewu krwi.
Po schodach prowadzących do lochu spada trup zabity przez Szyldwacha, który
zabija intruza nieznającego hasła. Okazuje się, że rzeczywiście był to szpieg.
Prezes
zarządza rozejście się i nie wyznacza terminu kolejnego spotkania, jednak
Podchorąży zatrzymuje go, namawiając do głosowania. Spiskowcy głosują za pomocą
kul (ci, którzy są za śmiercią cara) i monet (przeciwnicy). Okazuje się, że za
zabiciem cara głosowało tylko pięć osób, przeciwnych zaś było sto pięćdziesiąt.
Podchorąży nazywa spiskowców karłami, gardzi nimi. Ogłasza, że sam poświęci
swoje życie i zrywa z twarzy maskę – oczom zebranych ukazuje się Kordian.
Pozostali, idąc za jego przykładem, zdejmują maski, aby udowodnić mu, że nie ma
pośród nich zdrajców.
Kordian
uzmysławia sobie, że tej nocy ma wartę w Zamku, dlatego będzie mógł wypełnić
zadanie, którego się podjął. Prezes na klęczkach prosi go o wybaczenie, bo
przez niego bohater pozostał samotny. Nie chce mieć go na sumieniu. Kordian
pociesza go, że nie pozostawi po sobie żadnych bliskich, którzy by go
opłakiwali. Prezes chce go zwolnić z danego przyrzeczenia, jednak bohater każe
mu przestać nudzić.
SCENA
V
Jest
noc, Kordian pełni wartę w Sali Konferencyjnej Zamku, z daleka widać blade
światło z sypialni cara. Chce iść i zabić władcę, jednak drogę zastępują mu
Strach i Imaginacja ukazujące straszliwe obrazy. Chcą go powstrzymać przed
zbrodnią, w gabinecie konferencyjnym dołącza do nich Widmo. Kordian dociera do
Sali Tronowej, gdzie pojawia się jeszcze Diabeł. Bohater mdleje w końcu w
drzwiach sypialni cara, który budzi się i staje w progu. Natknąwszy się na
leżącego Kordiana, domyśla się, że ten szedł go zabić. Nie do końca ufa bratu
Konstantemu, przypisując mu wrogie zamiary i zastanawia się, czy to nie on
nasłał na niego mordercę. Przywołuje straże, każe zabrać Kordiana i rozstrzelać,
jeżeli nie jest chory psychicznie.
SCENA
VI
Kordian
znajduje się w szpitalu dla obłąkanych. Leży w gorączce. Przychodzi do Niego
obcy Doktor, który przekupuje Dozorcę. Wskazuje na bohatera jako najbardziej
obłąkanego z wszystkich pacjentów, a Dozorca uważa, że to błędna diagnoza.
Wyjaśnia, że młodzieniec trafił tu z woli cara. Doktor zapala cygaro kubańskie
dukatem, a Dozorca rozpoznaje w tym diabelską sztuczkę i ucieka.
Doktor
jest wcieleniem szatana. Przysiada na łóżku Kordiana i zaczyna z nim rozmawiać.
Opowiada, że był w nocy w komnacie sypialnej cara, że zajmuje się
pielęgnowaniem podsłuchujących donosicieli, służalców i karierowiczów. Nazywa
to „podlewaniem kwiatków”. Wyjawia, że odkrył nowy gatunek – rewolucję, która
niebawem wyda kwiat czerwony jak krew. Kordian czuje się znużony i udręczony tą
rozmową, Doktor jednak ją kontynuuje. Przedstawia mu filozoficzną teorię
rozwoju historii według etapów kształtowania się ludzkiej świadomości,
następnie nawiązuje do periodyzacji historiograficznej traktującej historię
jako dzieje objawienia. Kordian pyta go, czy widział człowieka ofiarującego
swoje cierpienie za innych, na co otrzymuje odpowiedź twierdzącą – Doktor
przyprowadza mu dwóch Wariatów, z których Pierwszy uważa, że jest krzyżem
Chrystusa, a Drugi, że podtrzymuje ręką niebo, aby nie runęło ludziom na głowy.
Obaj Wariaci są parodią postawy Kordiana. Bohater uznaje, że obaj, a także
Doktor są obłąkani. Rozpoznaje w nim szatana, który chce zabić jego duszę.
Nagle
pojawia się wielki książę Konstanty z żołnierzami. Doktor znika, a Wielki
Książę każe ubrać Kordiana w mundur i zaprowadzić na Plac Saski – miejsce parad
wojskowych.
SCENA
VII
Na
Placu Saskim zgromadzili się generałowie, wojsko, car, wielki książę Konstanty
i lud warszawski. Wielki Książę komenderuje wojskiem i orkiestrą. Sześciu
żołnierzy prowadzi Kordiana, którego Wielki Książę nazywa psem i grozi
śmiercią. W końcu wpada na pomysł, aby ustawić piramidę z karabinów z bagnetami
i kazać młodzieńcowi przeskoczyć nad nią na koniu. Liczy na to, że bohater nie
przeżyje skoku. Wraz z carem śmieją się, że Polacy są tchórzami. Kordian
okazuje im pogardę i decyduje się na skok. Udaje mu się przeskoczyć, lud i
wojsko wiwatują, Wielki Książę obiecuje mu, że nie zginie. Każe odprowadzić go
do łóżka, aby odpoczął, tymczasem car za plecami Księcia każe rozstrzelać
Kordiana.
SCENA
VIII
Skazany
na śmierć Kordian przebywa w celi klasztornej zamienionej na więzienie.
Towarzyszą mu zakonnik i stary sługa Grzegorz. Sługa uważa, że ksiądz dręczy
Kordiana, lecz młodzieniec nakazuje mu, aby się za niego modlił. Ksiądz obiecuje
Kordianowi zasadzić w ogrodzie klasztornym różę i nazwać ją jego imieniem.
Grzegorz nie może dokończyć modlitwy, jest tak rozżalony. Uważa, że bohater
ściągnął na siebie śmierć przez dawną, młodzieńczą próbę samobójczą. Obiecuje
nazwać wnuczka imieniem Kordiana, lecz ten uważa, że imię to zaszkodzi dziecku.
Wchodzą
oficer i zapłakany ksiądz. Kordian dowiaduje się, że zostanie rozstrzelany.
Bohater całuje Grzegorza, nazywając go ojcem i odchodzi.
SCENA
IX
W
pokoju Zamku Królewskiego Car rozważa swoją wielkość, robi plany na przyszłość,
chce sięgnąć po kolejne narody. Znienacka pojawia się Wielki Książę i żąda
odwołania wyroku śmierci wydanego na Kordiana. Podsuwa bratu akt ułaskawienia,
jednak car nie ustępuje. Wyraźnie robi bratu na złość i nie kryje się z tym.
Konstanty wypomina mu, że po śmierci Aleksandra I zrzekł się prawa do tronu na
rzecz młodszego od niego Mikołaja. Już nie żąda, a prosi, jednak Car jest
nieubłagany. Wielki książę zaczyna więc grozić. Przypomina bratu śmierć ojca, nazywa ją morderstwem, a Cara uważa za jednego z
zabójców. Z kolei Car przypomina księciu, że zgwałcił i zamordował
szesnastoletnią Angielkę. Wielki Książę grozi Carowi buntem i śmiercią,
ponieważ ma władzę nad wojskiem. W tej sytuacji Car się łamie, przeprasza brata
i podpisuje ułaskawienie dla Kordiana. Wielki Książę każe Adiutantowi jechać z
ułaskawieniem na Plac Marsowy jak najszybciej. Car wyraża swój gniew, nazywając
brata Polakiem.
SCENA
OSTATNIA
Na
Placu Marsowym Kordian stoi przed plutonem egzekucyjnym, nie pozwala zawiązać
sobie oczu. Kat łamie nad głową szpadę na znak degradacji skazańca. Nagle w
tłumie rozlega się okrzyk zapowiadający przybycie Adiutanta, jednak dowódca
plutonu go nie widzi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz