czwartek, 3 grudnia 2020

223. Sentymentalne Powązki – ilustracja do nurtu sentymentalnego w literaturze polskiej

Sentymentalne Powązki – ilustracja do nurtu sentymentalnego w literaturze polskiej

Poniższy tekst autorstwa Heleny Duninówny stanowi ilustrację obyczajową sentymentalizmu.

Helena Duninówna, Powązki

Wysokie i wszechstronne wykształcenie tych sfer, które przodowały w społeczeństwie polskim ku końcowi XVIII stulecia, rywalizując nawet z dworem królewskim nie tylko pod względem zewnętrznego przepychu, ale i bogato rozwiniętego życia indywidualnego i kulturalnego, łączyło się we właściwy tej epoce sposób z lekkomyślną niefrasobliwością, z upodobaniem do zabaw, z istną namiętnością do coraz bardziej urozmaiconych, wymyślnych, a niekiedy wprost cudackich form towarzyskiego obcowania.

Nie uniknęło tych upodobań i jedno z najbardziej ożywionych ognisk kulturalnego życia stanisławowskich czasów – dwór książąt Czartoryskich, którzy hołdując nauce, literaturze i sztuce, wiodąc bujne i wszechstronne życie intelektualne w Puławach lub w Błękitnym Pałacu w Warszawie, z upodobaniem oddawali się dla odmiany sztucznej, na francuskich sentymentalnych wzorach opartej atmosferze sielanki[1] w niewielkiej, tuż pod Warszawą położonej posiadłości księżnej – w Powązkach.

(Zygmunt Vogel - Powązki. Fragment z ruinami łuku rzymskiego)

Zbliża się już oto koniec XVIII wieku. Książę Adam Czartoryski, generał ziem podolskich, bawi u boku króla Stanisława Augusta w Warszawie, zaprzątnięty publicznymi sprawami, zaś żona jego, księżna Izabela z Flemingów Czartoryska, lubiąca częstą zmianę miejsca i wrażeń, wyjeżdża wraz z rodziną i całym swym dworem na wieś, do Powązek.

Jadą tam wszyscy, ledwie pierwsze wiosenne słońce zaświeci, z najwyższą ochotą. Bo też ta wieś, która ich czeka – to bynajmniej nie zwyczajne, zaciszne, nudnawe ustronie! To cudowny zakątek, to gaj rozległy, alejami poprzecinany, w którym wśród drzew umyślnie przetrzebionych wznoszą się małe pagórki, jaśnieją polanki, przezierają przez gęstą zieleń jakieś tajemnicze ruiny i kolumnady, przepływają w różnych kierunkach wartkie strumyki, kładeczkami usiane, gdzie szumi wodospad, nęci tajemnicza na obszernym stawie wysepka, bawią śnieżnopióre łabędzie.

Tu i ówdzie, wśród szmaragdu zieleni od niechcenia rozsiane, z prostych budowane krąglaków i słomą złocistą kryte – chatki wieśniacze. Przed chatkami maleńkie ogródki, wiejskiego kwiecia pełne, i łączki szmaragdowe, puszyste, na których przez dzień cały pasą się białe baranki.

Ale zajrzyj tylko, gościu ciekawy, do wnętrza takiej malutkiej chatynki! Ta pośrodku całej osady na wzgórku wzniesiona, rozmiarami największa – najwyżej oko przynęca. Krąglaki, z których jest zbudowana, lakierowane w kolorze naturalnego drzewa, poszycie z trzciny, a wnętrze – istna bajka z tysiąca i jednej nocy.

Cóż tu mówić nawet o salonie, gabinecie, sypialni, gdy sama łazienka, umieszczona w dolnej kondygnacji, w ziemi, wyłożona taflami cudnej saskiej porcelany, przedstawia wartość kilku tysięcy dukatów! A wspaniałe dekoracje ścienne, przez znakomitego malarza Norblina malowane! A zbytek niezmierny umeblowania! A bogactwo doborowej biblioteki!

Ta największa i najpiękniejsza pod względem wewnętrznego urządzenia chata – to chata samej księżnej. Nad drzwiami wejściowymi – wizerunek kwoczki z kurczętami. To godło. Takież godła – mające określać charakter mieszkańców – nad drzwiami każdej chaty. Oto chatka księżniczki Teresy: umieszczono tu jako znak kosz białych róż z napisem „dobroć”. Księżniczce Marii wymalowano ziębę z napisem „wesołość”; młodemu księciu Adamowi – gałązkę dębową z napisem „stałość”; guwernantce[2] księżniczek, pannie Petit, sarkofag na tle zachodzącego słońca, z psem, mający na stopniu napis „spoczynek”. Rządca nawet otrzymał na swej chatce pięknie malowany ul, otoczony pszczołami, jako symbol pracowitości.

Wiele w tym sztuczności i przesady, wiele jakże typowej dla XVIII wieku sentymentalnej pozy[3], która swoją perfumowaną prostotą pokrywała nie zawsze prawdziwą szczerość – ale na to właśnie jest moda, to się właśnie podoba. Toteż chatki takie posiadają tu wszyscy, nie tylko księżna, jej rodzina i dwór, nie wyłączając służby, ale nawet i niektórzy goście, jak właśnie ów malarz Norblin, czy poeta Kniaźnin[4], który niemal stale na dworze księżnej przebywa.

W całym parku pełno niespodzianek, nieoczekiwanych ozdób, przeróżnych niezwykłości.

Oto na przykład sztuczny pień złamanego drzewa z małym gabinetem w środku; tam znów młyn opuszczony z wspaniale urządzonym apartamentem wewnątrz. Grota, cała wysadzana muszlami; łuk rzymski; kamienny amfiteatr w zwaliskach; oto jakaś budowla gotycka, a obok niej złamana kolumna…

Niby w książkowej jakiejś sielance – mieszkańcy tego „ustronia” prowadzą raz życie wyszukanie idylliczne, ciche i kunsztownie prostacze, polegające na rannym wstawaniu, kopaniu w ogródkach, pasaniu baranków, jeżdżeniu na osiołkach i spożywaniu wiejskich przysmaków – to znów życie huczne, głośne, wesołe, przeplatane wytwornymi zabawami, ściągającymi tłumy strojnych i rozbawionych gości z magnackich sfer stolicy, nie wyłączając nawet samego króla Stanisława Augusta, który chętnie bywa tu z całym dworem.

Jakże często rozległy gaj dźwiękiem pieśni, muzyki, rozmów i śmiechów rozbrzmiewa. Na tle ruin – żywe obrazy[5], amatorskie przedstawienia i inne niespodzianki przy efektownym oświetleniu ogni sztucznych. Przy dźwiękach doborowej muzyki, przy blasku tysiąca różnokolorowych świateł – przejażdżki łodziami po stawie, koncerty, podwieczorki i śniadania na świeżej murawie, festyny i kiermasze pod rozpiętymi namiotami, do których urocze sprzedawczynie modnymi błahostkami nęcą wytwornych kawalerów.

Wre życie, dźwięczy muzyka, niefrasobliwy, wesoły śmiech rozbrzmiewa dokoła w tym zakątku wesela i zabawy, w tym maleńkim, sielankowym, sztucznym raju.

Niechby kto wówczas szepnął tej rozbawionej rzeszy jedno choćby słowo przepowiedni, niechby jej był odkrył choćby rąbek przyszłości, jaka czeka Powązki – toż by go zakrzyczano, drwiącym śmiechem odparto nieprawdopodobieństwo takiej oto wróżby! Dziedzictwo umarłych? Ostatnia przystań tych, którzy ze świata odchodzą? Niemożliwe!

A jednak już po dwudziestu zaledwie latach istnienia owe cudów pełne Powązki zmieniły się w pustkę, ruiny i gruzy.

Nadszedł rok 1794. Zapłonęły krwawym ogniem walki ulice Warszawy. Z wież katedry, z kościoła Dominikanów przy Freta, Paulinów przy Długiej, Bernardynów na Krakowskim Przedmieściu zahuczały na alarm dzwony, a choć poprzedniego dnia „warczały po bruku karety jak gdyby w najswobodniejszych czasach, sklepy były przepełnione kupcami i kupującymi, rzemieślnik pracował jak zwykle około swego warsztatu…” – dni 17 i 18 kwietnia stały się dniami nagłego wybuchu powstania, dla ogółu mieszkańców stolicy nieoczekiwanego.

Insurekcja kościuszkowska rozpoczęła się 24 marca w Krakowie. Warszawa, która od dawna była „sercem Polski”, ośrodkiem jej życia, która w Arsenale na Długiej posiadała największy zapas broni, bez której zresztą o powstaniu mającym objąć cały naród nie mogło być w ogóle mowy, ta Warszawa musiała stanąć do apelu. Wezwanie Kościuszki, który „zwracał szczególniej myśl swą na miasto Warszawę”, działalność wysyłanych przez niego emisariuszy[6], racławickie zwycięstwo – to wszystko były iskry rozpalające tlejące ognisko.

Nie stanęły jednak do tej bohaterskiej, śmiałej walki o Warszawę „szczyty ludności stolicy”, arystokratyczne, możnowładcze, szlacheckie czy też do miejskiego patrycjatu należące, zatarasowały się w swych domach, a po piwnicach kryły cenny dobytek. Porwały się do boju „niższe”, szare warstwy mieszkańców Warszawy, uboższa szlachta, rzemieślnicy-mieszczanie, zwykłe wreszcie „pospólstwo”, drobni kupcy i handlarze, wyrobnicy, ot „gmin” po prostu.

Insurekcja warszawska, „przykład świetny dany reszcie narodu” – jak w odezwie swej z obozu pod Igołomią pisał Kościuszko – stała się jasnym dowodem tego narodowego uświadomienia, które tak wielki krąg zatoczyło wśród szerokich mas miejskiej ludności. Szewc Kiliński stał się na zawsze symbolem tej walki. Ale zwycięstwo to wiele ciężkich ofiar kosztowało Warszawę.

Przez uroczy, sielankowy gaik Powązek przetoczyła się również fala wojenna. Padły piękne drzewa starego parku, spłonęły kryjące w sobie tyle skarbów sztuki kryte słomą chatynki. Greckie budowle, posągi, kolumny i urny rozsypały się w gruzy, zmieniły w ruiny.

(Jan Piotr Norblin - Walka na ulicy Miodowej IV 1794)



[1] Atmosfera sielanki – tu: beztroskie, pogodne życie na łonie natury. Sielanka lub idylla jest to utwór poetycki przedstawiający spokojne życie wiejskie.

[2] Guwernantka – nauczycielka domowa, wychowawczyni.

[3] Sentymentalna poza – czułostkowość, przesadna uczuciowość.

[4] Franciszek Dionizy Kniaźnin (1750 – 1807) – poeta, autor sielanek, bajek i utworów patriotycznych.

[5] Żywy obraz – rodzaj inscenizacji, grupa osób odpowiednio ustawionych i przebranych.

[6] Emisariusz – tajny wysłannik polityczny.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz